Pogubiłam się

Pogubiłam się tak bardzo. Nie wiem już, która jest godzina, czemu tak późno, czy mam prawo już być zmęczona, chociaż dopiero wstałam? Pogubiłam się tak bardzo, że nie wiem już, który dziś dzień tygodnia. Jest wtorek, powtarzam sobie, jest wtorek choć czuję, jakby był poniedziałek, a w środę na wszelki wypadek przestawiam czerwoną kratkę w kalendarzu na czwartek, żeby tylko nie zapomnieć, że przestawiają się nie tylko godziny, ale i dni. Orientuję się w południe i choć jeszcze przed chwilą ogarniała mnie panika na myśl, że jeszcze tyle do zrobienia, a tu już czwartek, to czuję rozczarowanie, że znowu ktoś mnie oszukał i do wyczekiwanego weekendu braknie mi jednego dnia. Pogubiłam się w porach roku. Nie wiem, czy to już wiosna, czy jeszcze zima, a może jednak jesień, czy mam prawo czuć rozlewające się po ciele rozczarowanie, gdy widzę za oknem słońce, a gdy wychodzę z domu paraliżuje mnie marznące powietrze, wdzierające się przez najmniejsze szczeliny ubrania pod skórę? Nie lubię narzekać. Nie lubię marudzić. Chciałabym być jak inni na Instagramie: uśmiechać się na każdym zdjęciu i afirmować radość, robić rzeczy i realizować plan bycia najlepszą wersją siebie. Robić fotki i rolki, bo przecież rolki to teraz konieczność, przełamać się, zacząć gadać do kamery, no przecież mam coś do powiedzenia, bez przerwy sama ze sobą gadam. Zamiast tego zastanawiam się dlaczego dziś znowu coś poszło nie tak, dlaczego jest trudno, skoro świeci słońce, a obiecałam sobie przecież, że jak już będzie świecić słońce, to wszystko będzie dobrze, byle do wiosny. Ile można sobie tłumaczyć, że to tylko przesilenie, zmiana czasu, niewłaściwe miejsce w cyklu, koniunkcja planet, wielkie zderzenie z rzeczywistością. Chciałabym podsumować to jakąś zgrabną puentą, złotą myślą, że to normalne, że jestem dość, że coś o tym, o czym wyczytałam w mądrych książkach plus ładne zdjęcie w pastelowych kolorach. Ale ładne zdjęcia nie są o mnie. Tekst właściwie to powinnam skasować, najlepiej zanim jeszcze dobrnę do końca, bo Instagram nie lubi długich tekstów o negatywnym wydźwięku. Ale tekst właśnie jest o mnie, bez puenty i mądrego zakończenia. Dlatego zostaje. I brzydkie zdjęcie, które lubię. To ja.


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: