Śmierdząca sprawa, która dotyka nas wszystkich

Przyszła odwilż. Brudne resztki śniegu i lodu radośnie topią się, tworząc strumienie wody szumnie wlewające się do kanałów. Jakże ten dźwięk cieszy moje uszy! Jakże te kałuże cieszą moje dziecię! Jest tylko jeden problem. Topniejący śnieg co roku odkrywa smutną prawdę o niektórych z nas. Na chodnikach witają nas psie kupy, znacząc trasę, którą codziennie podążają dziesiątki posiadaczy czworonogów. Za każdym razem przyprawia mnie to o mdłości.


 

Scenka sprzed kilku dni: wracamy ze spaceru. Mija nas wyperfumowana paniusia z pieskiem ubranym w różowy kubraczek i z różową kokardką na grzywie. Natka zachwyca się pieskiem, jaki on słodki, jaki kochany, jak pięknie ubrany i taki rozkoszny. Słodki psiaczek nagle zatrzymuje się kilka metrów przed nami i na środku chodnika centralnie robi kupę. Paniusia wymija pieska, cmoka na niego i oboje znikają w bramie tuż obok. Natce mina trochę rzednie (wydaje mi się, że jeszcze nigdy nie widziała psa robiącego kupę) i zdziwiona mówi „Piesek zostawił na środku kupę!”. A ja dodaję „To jego pani po nim nie posprzątała”. W głowie tłucze mi się jedna myśl: pies narobił tuż przed jej domem! A ona nawet nie kiwnęła palcem.

 

Moja niespełna trzyletnia córka wie, że po psie trzeba sprzątać. Wie, że posiadanie zwierzęcia to odpowiedzialność za niego i za to, by zachował czystość. Wie, że śmieci trzeba wyrzucać do kosza. A kiedy mijamy pozostawione na ulicy papierki czy butelki zawsze pyta kto i dlaczego tak zrobił. Czy dorosłemu człowiekowi trudniej jest pojąć takie podstawowe prawdy, niż małemu dziecku? Nie wiem co musi się stać, żeby ludzie wreszcie nauczyli się sprzątać po swoich psach (i po sobie)? Czy właścicielom czworonogów przyjemnie jest iść ulicą, parkiem, osiedlem, gdzie co kilka metrów leżą psie odchody, czasami wielkością dorównujące odchodom ludzkim?! Czy przyjemnie jest wychodzić z domu, bloku, kamienicy, gdzie przed wejściem po prostu leży pozostawiona kupa?! Czy gdyby ktoś narobił im na wycieraczkę też ominęliby ją myśląc sobie, że przecież każda kupa jest częścią naszego ekosystemu?!

 

Ubiegłego lata zdarzyło się nam kilkakrotnie, że Natce zachciało się zrobić kupkę na placu zabaw i nie było szans zdążyć do domu. Mała akurat uczyła się kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne bez pieluchy. No i zrobiła co było trzeba w krzaki. I choć to nie było przyjemne, sprzątałam po niej za każdym razem, na dodatek wyrzucając jej odchody nie do kosza na placu zabaw, ale dalej. Dało się? Dało. Mało tego, raz dostała biegunki w parku. Sprzątałam po niej czteroktoynie, wszystko usuwając i zasypując piaskiem. Dało się? Ano dało! Czy to było przyjemne? Nie, ale wiedziałam, że posiadanie dziecka, to odpowiedzialność również za to, by jego odchody nie przeszkadzały innym w użytkowaniu przestrzeni publicznej.

Dlaczego właściciele czworonogów nie rozumieją tej prostej zasady? Kupy ich prywatnych psów to sprawa publiczna. Śmierdząca sprawa, która dotyka nas wszystkich. Mam nadzieję, że w końcu dojdzie do zmiany pokoleniowej i że najmłodsi, kiedy będą już starsi, nie będą mieć tego problemu.

 

Właścicielu psa! Przemyśl tę sprawę i zastanów się trochę nad tym, jak bardzo utrudniasz życie innym ludziom. Jak szpetne jest miasto upstrzone wstrętnymi odchodami. I jeśli jeszcze tego nie robisz – zacznij sprzątać po swoim psie! A jeśli się brzydzisz, oddaj psa komuś bardziej odpowiedzialnemu, niż ty.