Natka przechodzi trening czystości, a ja trening cierpliwości. Wzięliśmy się wreszcie na poważnie za temat nocnikowania i nie ma zmiłuj – pieluchy poszły w odstawkę (no prawie). Staram się nie myśleć o tych wszystkich zasikanych majtkach, spodenkach i kałużach na podłodze… Aż w końcu mnie olśniło!
Jeśli mokre majtki nie robią na Natali zbyt wielkiego wrażenia, to muszę jej pokazać drugą stronę medalu: pranie. Niech zobaczy, jak matka musi się męczyć. Niech się przekona! A przy okazji nauczy się prać, zrobimy coś razem, to na pewno ma sens!
Pełna entuzjazmu zabrałam Natkę do łazienki i tłumaczę, że kiedy zasiusia majtki, to mama musi je prać, że przy tej pogodzie nie chce schnąć, że lepiej dla wszystkich, jeśli nauczy się wołać i tak dalej i tym podobne. Zobacz, jaka to niefajna praca, takie pranie!
Na obliczu Natki odmalował się szeroki uśmiech. Zrozumiała! – ucieszyłam się.
– Ale fajnie! – wykrzyknęła babrając się w miednicy z mydlinami i zasikanymi majtkami. – Ja chcę prać! Pranie jest super! Mokre majtki!
Chyba jednak moje metody dydaktyczne nie zdają egzaminu…