Stacja Literatura 21 – relacja z festiwalu

Stacja Literatura 21 to kontynuacja jednego z najstarszych w Polsce festiwali literackich – Portu Literackiego we Wrocławiu. Oprócz nowej formuły festiwalu zmieniła się także jego lokalizacja. Z wielkomiejskiego Wrocławia przeniósł się do „pierwszej gminy w Polsce” – Stronia Śląskiego. W otoczeniu gór, na starym dworcu kolejowym, przerobionym na Centrum Kultury, spotkało się kilkudziesięciu pisarzy, poetów, tłumaczy i krytyków literackich z różnych krajów, by wspólnie rozmawiać o współczesnej literaturze.

Pracownie

Festiwalowi towarzyszyły warsztaty tematyczne dla krytyków, twórców, tłumaczy i osób zajmujących się wydarzeniami kulturalnymi i literackimi. Pracownie były prowadzone przez uznanych specjalistów z danej dziedziny, którzy mieli dzielić się wiedzą i doświadczeniem z uczestnikami. Ja zakwalifikowałam się do Pracowni Krytycznej:

Pracownia krytyczna adresowana jest do krytyków, blogerów, studentów kierunków kreatywnego pisania i osób planujących utrzymywanie się z pisania tekstów.

Wśród prowadzących te warsztaty znaleźli się: Adam Lipszyc (Jak czytać, żeby pisać o książkach), Arkadiusz Żychliński (Warsztat krytyka) oraz Paulina Małochleb (Pisanie a zarabianie).

Moje osobiste oczekiwania wobec Pracowni nieco rozjechały się z rzeczywistością. Warsztaty były adresowane między innymi do blogerów oraz osób, które chcą utrzymywać się z pisania tekstów. Miałam nadzieję, że będziemy zajmować się doskonaleniem warsztatu, może dowiem się jak pisać profesjonalne recenzje, na co zwracać uwagę, czego się wystrzegać. Tymczasem na wstępie dowiedziałam się, że recenzje blogowe i prasowe (zwłaszcza sponsorowane i marketingowe) to tak naprawdę mało warte odpady, a to, co się naprawdę liczy, to profesjonalna krytyka literacka w wydaniu akademickim. Taki klimat utrzymywał się właściwie przez całe warsztaty. Co prawda pracowaliśmy z tekstem, ale prowadzący woleli raczej prowadzić wykład (w jednym wypadku czytany z kartki), niż bardziej twórczą formę warsztatów.

Zdaję sobie sprawę z tego, że krytyka literacka stoi o niebo wyżej, niż zwykłe pisanie recenzji na potrzeby własne, a nawet dla wydawnictw, które przysyłają książki i oczekują opinii o nich. Wiem jak to działa i wiem dobrze, że wydawcom i autorom zależy przede wszystkim na pozytywnej opinii, która skłoni innych do kupienia książki, niż na prawdziwej krytyce literackiej. I właśnie w tych warsztatach upatrywałam szansy na pogodzenie obu tych światów. Szansy na to, by pisać lepiej, ale niekoniecznie po akademicku. Mogłabym rozwodzić się nad każdym zdaniem wyjętym z kilkusetstronicowej książki, tylko czy o to właśnie chodzi w recenzowaniu? Niekoniecznie.

Druga strona medalu – o czym mówił jeden z prelegentów – to tak naprawdę fakt, że prowadzący nie znali zupełnie swoich odbiorców. Nie wiedzieli, na jakim jesteśmy poziomie, jakie są nasze oczekiwania i wiedza. A że byli to przede wszystkim wykładowcy akademiccy, dostosowali swoje wystąpienia do tematu w bardzo ogólnym stopniu. Oczywiście to rozumiem, bo od razu widać było, że wśród uczestników są osoby bardziej i mniej zaawansowane, bardziej i mniej zainteresowane tak stricte krytyką literacką. Niemniej jednak, jeśli kieruje się swoją ofertę do blogerów, a potem twierdzi, że blogowe recenzje nic nie są warte – to trochę boli.

Tak więc trochę się zawiodłam, ale z drugiej strony również wyniosłam coś cennego dla siebie. Trochę inne spojrzenie na czytane teksty. Trochę większe zainteresowanie tematem samej krytyki literackiej i chęć poszerzenia swojej wiedzy. I oczywiście to, co najważniejsze, czyli znajomości. Dzięki warsztatom i festiwalowi, poznałam sporo naprawdę fajnych osób i myślę, że przynajmniej część z tych znajomości na pewno będę podtrzymywać. A to, czego nie dostałam na tych warsztatach, będę próbowała szukać na własną rękę – a może też na innych tego typu wydarzeniach.

 

Festiwal

Stacja Literatura 21 to jeden z najambitniejszych festiwali literatury w Polsce, o czym świadczy choćby dobór gości (pisarze, poeci, wydawcy z całej Europy) i ilość paneli tematycznych. Tematem przewodnim tej edycji festiwalu był debiut: jak debiutowano dawniej, jak debiutuje się teraz, debiut po debiucie, czy nawet debiuty wśród tłumaczy. Zaproszeni goście, a także widzowie, dyskutowali o tym, jak wyszukiwać literackie talenty, jak wspierać młodych autorów oraz o tym, jak pisarz staje się międzynarodowym autorem. W dyskusji poruszano wiele wątków, które mnie bezpośrednio bardzo interesują, m.in. jak redaktorzy i wydawnictwa pozyskują młodych autorów, jak przebić się przez zalewające wydawnictwa maszynopisy, jaka jest rola nowych mediów w wyszukiwaniu talentów, co może pomóc w debiucie, a co zaszkodzić, co zrobić, kiedy debiut okazuje się niezbyt udany. I wreszcie dość ciekawy temat współpracy między autorem a redaktorem i roli agentów literackich w innych krajach (w Polsce jeszcze jakoś nie przyjęła się ta funkcja).

Na festiwalu znalazło się także miejsce na nowe głosy w literaturze polskiej i europejskiej. Pisarze, poeci i tłumacze czytali fragmenty swoich utworów i opowiadali o swojej twórczości. Na koniec każdego dnia festiwalowego mogliśmy usłyszeć połączenie muzyki i poezji.

Więcej lepszych zdjęć na FB Biura Literackiego – link

Miejsce

Nie mogę nie wspomnieć o malowniczo położonym, lecz słabo skomunikowanym Stroniu Śląskim (dostać się tam komunikacją międzymiejską w godzinach szczytu to prawdziwy cud). Miasteczko, choć nie miałam okazji zwiedzić go w całości, urzekło mnie przede wszystkim pomysłem na zamienienie starego dworca kolejowego w centrum kultury. U góry góry, u dołu tory niknące gdzieś w trawie, a przy tym niepozornie wyglądająca stacja kolejowa, która okazuje się miejscem tętniącym literaturą i kulturą. Tak małe miasteczko, kojarzące się ściśle z rekreacją i wypoczynkiem oraz wypadem w góry, ma również pomysł na strefę kulturalną i to jest naprawdę bardzo budujące. Mam nadzieję, że kolejne edycje festiwalu również odbędą się w tym samym miejscu. Chciałabym znowu pojawić się tam za rok i tym razem, oprócz festiwalowych atrakcji, zwiedzić również okolicę.

 

Na koniec

Muszę również dodać, że organizacja festiwalu stała na bardzo wysokim poziomie. To był mój pierwszy tak duży i tak ważny festiwal i byłam urzeczona całą oprawą i wszystkimi szczegółami, o które zadbali organizatorzy – jak choćby zniżki na noclegi dla uczestników czy bezpłatny przejazd na warsztaty do Siennej). Nie zabrakło nawet profesjonalnych tłumaczy, którzy przez słuchawki ułatwiali uczestnikom nieznającym języka angielskiego zrozumieć, co się dzieje na scenie. Nie wiem jak to wyglądało od środka, ale z zewnątrz cała oprawa robiła wrażenie.

Pełen profesjonalizm i szacunek.

Choć na początku trochę się pożaliłam, to jednak całość – warsztaty i festiwal – uznaję za bardzo dobre. Świetnie spędziłam te trzy dni, poznałam ciekawych ludzi, usłyszałam wiele ciekawych wypowiedzi i sporo tego, co się działo, zostało we mnie. W przyszłym roku zdecydowanie będę musiała zostać w Stroniu Śląskim na dłużej – aby być na całości festiwalu i jeszcze wykroić trochę czasu na odpoczynek. Przyznaję, że to były bardzo intensywne trzy dni, a wykańczające było zwłaszcza wstawanie bladym świtem, żeby zdążyć na warsztaty.

Kto nie był, a chciałby – niech żałuje i wybiera się za rok. Myślę, że warto odświeżyć umysł, dokształcić się i poznać innych twórców i blogerów.