Mała duża historia o jutrze – Reka Kiraly

Jak wytłumaczyć dziecku zjawisko upływającego czasu? Jak odpowiedzieć na pytanie, czym jest dziś, a czym jutro? Książka Mała duża historia o jutrze może być dobrym wstępem, by porozmawiać z dziećmi o pojęciu czasu i wytłumaczyć trudne dla maluchów terminy.

 

Mała duża historia o jutrze to książka fińskiej pisarki i ilustratorki Réki Király. Autorka podejmuje ważny dla dzieci temat, ale podaje go w lekkiej formie bajki o zwierzątkach. Leśni przyjaciele: Jeż, Zając, Mysz i Sowa, mają nie lada problem. Wiedzą, co było wczoraj i co zdarzyło się dziś, lecz nie mogą zrozumieć, kiedy będzie jutro i co się wówczas stanie. Postanawiają więc nie spać i poczekać, aż tajemnicze jutro nadejdzie. W samym środku nocy wydarza  się coś niespodziewanego! Na szczęście leśne zwierzęta odkrywają wreszcie, czym jest jutro i zaczynają rozumieć, jak jutro zamienia się w dziś. Jeż podsumowuje to odkrycie zabawnym liścikiem:

 

Do Ptaka

 

Wyobrażam tak to sobie:

WCZORAJ to jest moja pupka,

DZISIAJ to jest zaś mój brzuszek.

JUTRO to jest moja główka.

I tą główką będę myśleć,

co też w dniu jutrzejszym

zrobię.

 

Pozdrawiam,

Jeż

 

Historia zwierzątek, które próbują dowiedzieć się, kiedy nadejdzie jutro, nie zachwyciła mojej córki. Kiedy chcę ją przeczytać, Natka wyrywa mi książkę z ręki i odkłada w inne miejsce. Jej „nie” dla lektury chyba nigdy dotąd nie było tak kategoryczne. Dlaczego Natka tak bardzo jej nie lubi, jeśli wszyscy inni tak ją zachwalają?

 

Po pierwsze – forma.

Wierszowana forma książki to chyba jej główna wada. Kiedy pierwszy raz przeczytałam „Małą dużą historię o jutrze”, miałam wrażenie, że rymy są tam wsadzone na siłę i zupełnie nie pasują do treści. Może to kwestia tłumaczenia? W każdym razie książka na pewno zyskałaby, gdyby została pisana prozą. Natka też za rymowankami nie przepada i o ile lubi niektóre dziecięce wierszyki, tak nie za bardzo chce słuchać książek wierszowanych. Z pewnymi wyjątkami (np. „Małym Gruffalo” jest zachwycona), ale o tym w innym wpisie.

 

Po drugie – treść

„Mała duża historia o jutrze” opowiada o zwierzątkach, które próbują zrozumieć, czym jest jutro.  Myślę, że starsze dziecko nie będzie mieć zbyt dużego problemu ze zrozumieniem treści, jednak rymy i zagęszczenie w zdaniu tych samych wyrazów tuż obok siebie sprawiają, że książka staje się mało czytelna dla malucha. Natka po prostu pogubiła się w tych wszystkich „dziś” i „jutro”, i podejrzewam, że zwyczajnie nie rozumie o czym jest ta książka.

Tekst opowieści może wydawać się dzieciom (zwłaszcza tym najmłodszym) trochę ciężki i trudny do zrozumienia. Wierszowana forma, choć z pewnością atrakcyjna dla małych odbiorców, nieco utrudniać może w tym wypadku zrozumienie treści. Zwierzątka wiele mówią o dzisiaj, jutro i wczoraj, czasami w jednym zdaniu kilkakrotnie pojawiają się te pojęcia i na początku mogą wydawać się one małemu czytelnikowi niezrozumiałe. Warto więc w trakcie lektury po prostu porozmawiać na temat zmieniających się pór dnia i o upływającym czasie. Dziecko, które pojmie znaczenie opisywanych w książce zjawisk, z pewnością dużo łatwiej przyswoi sobie jej treść, a wierszyki nie będą sprawiały problemów.

 

Po trzecie – szata graficzna

Oprawa graficzna książki jest dość prosta. Taki styl rysowania jest jednym ze znaków rozpoznawczych Réki Király. Ilustracje są duże i przypominają wycinanki z papieru kolorowego. Na pierwszy rzut oka mogą sprawiać wrażenie, że są zbyt proste. Kiedy jednak dokładnie im się przyjrzeć, kryją wiele szczegółów – na przykład przemykające po wszystkich stronach mrówki albo elementy leśnej flory.

Pierwsze (moje) zetknięcie z ilustracjami Reki Kiraly było, delikatnie mówiąc, niezbyt zachwycające. Strony wydawały mi się ciemne, postacie zwierzątek nie do końca rozpoznawalne, trochę nawet karykaturalne jakby wszystko było wycięte z papieru kolorowego. Musiałam się z tą książką oswoić i „napatrzeć” się trochę, żeby styl autorki stał się dla mnie czytelny. I właśnie po dłuższym przyglądaniu się ilustracjom można odkryć wiele szczegółów, które sprawiają, że warstwa graficzna staje się interesująca (np. dzięki mrówkom, które rozprzestrzeniają się po wszystkich kartkach).

 

Z jednej strony zdaję sobie sprawę z tego, że Natka jest po prostu za mała, żeby zrozumieć pewne zjawiska i dlatego książka wydaje jej się niefajna. Ale z drugiej strony tekst „Małej dużej historii o jutrze” naprawdę jest mocno zaciemniony przez duże natężenie określeń „dziś” i „jutro” oraz wierszowaną formę. Sama miałam problem, żeby skupić się na tym, co czytam. Myślę, że książka może zaciekawić dzieci, że może sprowokować rozmowę na temat upływającego czasu, ale w naszym przypadku – jest jeszcze za wcześnie.

Mam nadzieję, że „Mała duża historia o jutrze” jeszcze spodoba się Natalce i kiedyś do niej wrócimy, żeby porozmawiać o tym, kiedy nadchodzi jutro.


Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem

logo granice.pl