Przeczytałam o tej książce bardzo pozytywną opinię chyba na Facebooku (nie pamiętam już teraz dokładnie) i kiedy akurat nadarzyła się okazja, postanowiłam, że muszę sama się przekonać, czy jest taka fajna. Okazało się po raz kolejny, że albo szukam w książkach zupełnie czegoś innego niż wszyscy (lub mam inny gust), albo po prostu jestem strasznie czepialska i się nie znam 🙂 Podobnie jak w przypadku „Labiryntu Lukrecji”, tak i teraz moje odczucia nie pokrywają się z opiniami recenzentów.
Wydawca o książce:
Jagiełło pod prysznicem to pełna humoru opowieść o polskich władcach, która zaciekawi nawet tych, którzy dotąd uważali, że historia jest nudna jak flaki z olejem. Przekonają się, że prawdziwa historia Polski obfituje w wydarzenia, których nie wymyśliliby scenarzyści Gry o tron, pełna jest zdrad, ucieczek, braterskich kłótni, przemyślnych forteli i krwawych bitew. Dowiedzą się, że nasi królowie i książęta byli ludźmi z krwi i kości, że zdarzali się wśród nich bohaterowie i tchórze, grzesznicy i święci, patrioci i zwyczajni zdrajcy.
To lektura dla tych, którzy nie lubią wkuwania dat, ale chcą wiedzieć, dlaczego Bolesław Chrobry kazał swoim poddanym wyrywać zęby, z jakiego powodu Bolesław Krzywousty kazał oślepić brata, po co Zygmunt August spotykał się z czarnoksiężnikiem Twardowskim, czy Jan Sobieski lubił kawę po wiedeńsku i co łączyło Jana Kazimierza z więźniem w żelaznej masce.
Dzięki tej książce przekonacie się, że historia da się lubić!
Tytuł książki „Jagiełło pod prysznicem” jest bardzo mylący. Spodziewałam się, że będzie to lektura dla dzieci o ciekawostkach dotyczących nie tylko władców Polski, ale historii naszego kraju w ogóle. Że znajdę w niej coś, o czym na co dzień w szkole się nie mówi, a co może zaciekawić młodego człowieka. Myślałam, że na tym będzie polegać fenomen tej książki, która ma podobno zachęcać dzieci do nauki historii. Tymczasem dostałam to, o czym pisze każdy podręcznik do historii, ale w nieco ciekawszej i bardziej łatwostrawnej wersji.
Fabuła książki zawiązuje się w momencie, kiedy tata głównego bohatera wraca z wywiadówki i okazuje się, że chłopak ma nieciekawe oceny z historii. Ten przedmiot po prostu wydaje się chłopcu bardzo nudny. Próbuje mu pomóc dziadek, który w różnych, niekiedy niespodziewanych momentach, zaczyna opowiadać dzieje polskich władców. Jednocześnie stara się odnieść historię do spraw i zdarzeń z życia codziennego, żeby chłopiec mógł łatwiej je zapamiętać.
Szczerze mówiąc tak poprowadzona narracja trochę mnie irytowała, ale może to faktycznie już tylko moje czepialstwo. No bo wyobraźcie sobie, że jesteście małym chłopcem, a tu nagle, podczas zabawy z kolegami (którzy są braćmi i ciągle się biją), wyskakuje dziadek, któremu akurat przypomniało się o rozbiciu dzielnicowym Polski 😉 Ale może młodszym czytelnikom to nie przeszkadza, a skoro autor obrał sobie taką drogę do celu – musiał ją jakoś poprowadzić.
Ogólnie oceniam „Jagiełło pod prysznicem” jako dobrą książkę, pomijając moje małe rozczarowanie. Na plus można zaliczyć zabawne rysunki Mikołaja Kamlera, które pomagają zapamiętać poszczególne wydarzenia, oraz poprowadzoną u dołu strony oś czasu, z zaznaczonymi najważniejszymi datami i wydarzeniami.
Choć czasy szkolne mam już dawno za sobą, wydaje mi się że to fajny sposób na poznanie historii z innej, znacznie mniej podręcznikowej strony. Moja córka jeszcze nawet nie ma pojęcia co to „historia” (a nawet chyba jeszcze nie zauważa upływającego czasu), ale jeśli podrośnie na pewno zachęcę ją do sięgnięcia po „Jagiełłę”. Już jestem ciekawa jej opinii 🙂